Refleksje dr n.med. Tadeusza Mazura, specjalisty rehabilitacji i neurologii
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), zdrowie rozumiane jest jako zdolność oceny wyzwań, jakie stawia przed nami świat oraz własnych możliwości, które pozwalają im sprostać. Zdrowie jest bowiem ciągłym poszukiwaniem realnej równowagi między nimi. Ocena wyzwań i własnych możliwości jest grą, która toczy się na wielu płaszczyznach: fizycznej, psychicznej i społecznej. To mecz Ja kontra reszta świata. Stawka jest bardzo wysoka. Gra toczy się o życie.
Paradoksalnie, więcej wiemy o wyzwaniach niż o nas samych. Często o nich rozmawiamy, zastanawiamy się czym są. Niewielu z nas zastanawia się co oznacza Ja. Co stanowi o jego możliwościach rozpoznania i właściwego działania. Czy Ja, które staje wobec wyzwań jest strukturą biologiczną, a może duchem zdolnym pokonać wszystkie trudności?
Dla większości z nas, wyobrażenie Ja, kojarzone jest z wyglądem, tytułem, stanowiskiem, pieniędzmi albo tym, jak inni nas widzą. Nie idzie tu jednak o to, co widzimy, a bardziej o to, czego doświadczamy.
Dziecko początkowo doświadcza siebie, jako niezróżnicowaną mieszaninę ruchów własnego ciała, zapachów, smaku, dotyku. Chociaż doznanie jest mało zróżnicowane, dość szybko tworzą się pierwsze reprezentacje doznań, które są szczególnie często odbierane przez dziecko. Dowodem jest fakt, że dziecko zapamiętuje zapach matki, jej głos, a zatem posiada reprezentację tych doznań.
Proste doznanie swego wnętrza, prosta reakcja na nie, ulega stopniowemu rozszerzaniu na percepcję otoczenia i reakcji z tym związanych. Doznaniom tym i odpowiadającym im reakcjom, towarzyszy powstawanie odpowiednich struktur neuronalnych.
Powstaje schemat ciała, który zawiera wrażenie formy jako niepodzielnej całości złożonej z wielu części, obejmujący jakąś przestrzeń, monitorujący i koordynujący ruch całości i części.
Proces rozwoju Ja cielesnego jest funkcją kontaktu z osobami znaczącymi. Jakość tego kontaktu decyduje o jakości Ja cielesnego. Czuła, empatyczna matka staje się gwarantem przeżywania przez dziecko świata jako miejsca przyjaznego. Natomiast nieobecna, odpowiadająca na potrzeby dziecka frustracją, sprawia że świat w doświadczeniach dziecka nacechowany jest wrogością.
Jakość tych sygnałów tworzy jakość Ja dziecka, a jednocześnie odnosi się do oceny jakości otaczającego świata. Co ważne, integracja poszczególnych doświadczeń odbywa się bez udziału języka. Istotny jest czas reakcji matki na sygnał dziecka, jej ton głosu, płynność jej ruchu, czyli jakość nadawanych przez nią sygnałów, a nie treść jej słów.
Konsolidacja doznań w postaci schematów ciała przyczynia się do coraz lepszej koordynacji ruchowej. Człowiek niosący jedną lekką paczkę idzie płynniej niż kiedy musiałby nieść wiele spadających pakunków. Stąd możemy mówić o zgrabności ruchów dziecka lub jego braku.
Następnym krokiem w rozwoju Ja jest ocena i rozróżnianie zmian we własnym ciele jako wyrazu poszczególnych emocji albo cielesnych potrzeb.
Układ staje się coraz bardziej skomplikowany. Początkowe „coś gra lub nie” wzbogaca się o współgranie z innymi, aby następnie przejść do pozycji oceniającego: jaki utwór jest grany, w jaki sposób, co znaczą odczuwane zmiany w ciele (głód, pragnienie, wstyd, złość itd.).
Każdy z etapów powstawania Ja ma bardzo ważne znaczenie dla optymalnego funkcjonowania w życiu. Ich równowaga ma wpływ na lepszy lub gorszy kontakt z samym sobą, a przez to radzenie sobie z przeciwnościami losu, sposób odżywiania, poruszania się.
Tak pojawia się Ja, które ma lepsze lub gorsze szanse w meczu o zdrowie.
Coraz więcej osób zwraca uwagę na niezbędne warunki dla lepszej integracji Ja w okresie dzieciństwa i dorastania. Zapominamy jednak, że Ja nie jest dane raz na zawsze.
Wielogodzinny, wieloletni bezruch upośledza funkcje doznawania siebie. Ponadto sygnały płynące z otoczenia, mają taką intensywność, że zawłaszczają naszą uwagę uniemożliwiając świadome doznawanie, ocenę i interpretację zmian w obrębie własnego ciała. Badania ostatnich lat wykazały, że większość naszych zachowań (97%) zależy od naszych nawyków i emocji, a nie świadomej decyzji, jak powszechnie sądzimy. Stąd poczucie bezsilności w grze o zdrowie. W tym przypadku medycyna jest bezradna, nie może zapewnić nam świadomej uwagi doznań zdarzeń zachodzących w naszym ciele, ich oceny i adekwatnej reakcji.
Brak oceny jakości sygnałów, kosztów komunikacji z otoczeniem i bieżących komunikatów ciała, można porównać do jazdy samochodem z brudnymi szybami i słuchawkami na uszach, bez zwracania uwagi na znaki drogowe oraz ignorowanie lampek kontrolnych. Na usprawiedliwienie zwykle mówimy, że słuchamy w tym czasie komunikatów o stanie zagrożeń na drogach i że autem opiekuje się profesjonalny serwis. Ale czy to ma sens?
Z upływem lat ponownie rejestrujemy świadomie sygnały z obszaru własnego ciała. Niestety są to przykre doznania: bólu, oporów, ograniczeń ruchowych związanych z niesprawnością i licznymi chorobami. Nie chcemy identyfikować się z czymś takim, dystansujemy się. Tak następuje dezintegracja Ja.
Ja cielesne jest procesem dynamicznym, modyfikowanym przez całe życie. Z tego powodu proces integracji może być doskonalony, ale także niszczony. Podziwiamy u nielicznych starszych osób ich Ja, ale częściej obserwujemy jego degradację wraz z upływem lat. Narastająca dezintegracja Ja powoduje, że utrzymanie zdrowia staje się coraz trudniejsze. Odbiór sygnałów, ich ocena oraz sposób reagowania stają się irytująco niespójne.
Jadąc na wakacje skieruj uwagę na doznania z których Ja powstało.
Świadomie doznawaj ruchu w przestrzeni własnego ciała, dotyku wiatru, ciepła słońca, szumu fal, zapachu lasu, smaku jedzenia i radości bliskich osób.
Jeżeli nawet i tam nie spotkasz Siebie, masz problem z własnym zdrowiem.