Czy wyobrażasz sobie… podskakiwaliśmy ze złocistą kulą w dantianie wydobywając przy tym dźwięk heng, heng, heng, heng … To była piękna historia z otwieraniem wszystkich stawów, rozpływem energii, szamański taniec…był to wstęp do Qigong’u Pięciu Elementów.
Kroki do przodu …wizualizacja ognia, płomieni ze złotem i czerwienią, palące słońce miedzy wzniesionymi ramionami, a potem kroki do tyłu, tym razem z szumiącym oceanem, za którego horyzont chowała się płomienna kula zachodzącego słońca. Potem rósł w nas las i dżungle – żywioł drzewa. Ale to nie wszystko, nagle byliśmy na szczycie góry i patrzyliśmy w siną, metaliczną dal. Kiedy staliśmy się żywiołem ziemi, spływało na nas żółte słoneczne światło ożywiające złocistą kulę w dantianie….
Zaś na sam koniec to już prawdziwa numerologia i magia: wdychaliśmy energie Yang – mężczyźni z lewej dłoni, kobiety z prawej, następnie było 9 obrotów oczami w każdą stronę, 9 razy masaż nosa, 72 razy masaż uszu oraz 9 razy ich lekkie odkorkowywanie, 24 razy bicie w niebiański bęben, 24 razy kłapanie zębami dla wzmocnienia kości, 36 obrotów językiem…
Eh szkoda, że mnie tam nie było…wygląda, że było ciekawie.
M.
Jeśli Was też tam zabrakło, jest szansa na wspólnie kłapanie zębami za tydzień – tak przynajmniej obiecuje Mędrzec z Góry Emei, spotykamy się 27 października o 18:00 w Muzeum Azji i Pacyfiku
niezwykła i zaskakująca podróż!
Po tym szamańskim tańcu, wycieczkach a to w góry a to nad ocean, oddechach, wydechach, masażach, kłapaniach, obrotach, biciu w niebiański bęben … spałam 10 (słownie: dziesięć) godzin. W moim baaaardzo dorosłym wieku to to się raczej bardzo rzadko zdarza. Dzięki bardzo za niecodzienne przeżycia. Za tydzień też będę.
KJ