Taipei to nie tylko pulsująca energią wielka, azjatycka metropolia, ale też miasto ludzi, którzy umieją celebrować swój czas, żyć tu i teraz. Oddawać się codziennemu życiu z przyjemnością, ale i samodyscypliną.
Porównując Tajwan z Chinami, które dużo dynamiczniej rozwijały się w ostatnich latach, kilka dekad dominującej tam pogoni za pieniądzem spowodowały, że w metropoliach chińskich dużo rzadziej niż w Taipei można doświadczyć poczucia spokoju i kontemplacji w otaczającym nas pędzie za mamoną i nowoczesnością. Kilka takich przykładów będziecie mogli zobaczyć na naszym filmiku kręconym w pobliskim parku. Tam ludzie przed codzienną pracą ćwiczą, medytują, grają, tańczą – potrafią pobyć przez godzinkę ze sobą i innymi przed rozpoczęciem dnia, a i w ciągu dnia znaleźć trochę czasu dla siebie i dla bliskich, często wokół stołu w małych restauracyjkach czy herbaciarniach.
Z ciekawostek, spotkaliśmy bardziej wybujałą siostrę naszej warszawskiej tęczy z Placu Zbawiciela – tu wykonaną z bambusów – ta nie wzbudzała takich emocji, jak nasza – turyści tylko się na jej tle fotografowali 🙂 . Zwiedziliśmy również Mauzoleum oraz Plac Czang – Kajszeka, jak i dwie świątynie, Tianhou oraz Longshan, z pobliskim nocnym marketem – czyli klasyczne turystyczne punkty dla obcokrajowców w Taipei. W ciągu paru godzin nie spotkaliśmy żadnego innego „białego” turysty i ogólnie nie widuje się ich tu zbyt wielu, przynajmniej w tym okresie. Jak dotąd Taipei i ogólnie Tajwan nie przyciągają zbyt wielu turystów spoza Azji, a szkoda…
Nasza podróż po Tajwanie dobiega końca, przed nami jeszcze ostatni odcinek z Tajwanu – już niebawem!