Już z Singapuru, idąc z duchem czasu, melduję wykonanie zadania!
A co to było za zadanie? Przede wszytkim, wykorzystać maksymalnie nieco ponad tygodniowy pobyt na Tajwanie, aby jak najwięcej nauczyć się od czołowych mistrzów naszego stylu i postarać się zastosować ich wskazówki w trakcie wykonywania codziennych ćwiczeń. Tym razem dotyczyło to prawie w 100% form miecza i szabli – nigdy wcześniej nie miałem tak intensywnego treningu obu tych form jednocześnie. A było co poprawiać!
Każdy z nas wie, jak trudno jest skorygować często wieloletnie przyzwyczajenia. A że te korekty muszą potem wejść w krew i kiedy muzyka właściwa formie miecza, a zwłaszcza szabli, narzuca tempo, trzeba przynajmniej tygodni i miesięcy, a nie dni, aby na nowo starać się poczuć jedność ruchu ciała z bronią trzymaną w ręku. Mimo to zdecydowałem się podejść do egzaminu na poziom niebieski w trakcie naszego Festiwalu w Taichung, koncentrując się na mieczu, jako trudniejszej formie do wykonania w tradycyjnym stylu taiji. Udało się! Vide fotka (symbol z kropkami to “nie zdał”, dwa “krzaczki” – “zdał”; zwykle na tym poziomie odsiew jest od 50-80%)
Wystartowałem też w dynamicznej szabli, ale tutaj stare kontuzje stawów – pozostałości kontaktowych sportów z młodości – połączone z próbą korekty w locie kilku szybkich ruchów spowodowały, że musiałem opuścić parę sekwencji, aby skończyć formę na czas, co oczywiście nie umknęło uwadze siedmiu sędziów, gdyż tylu obserwowało bacznie maksimum trzech zdających. A więc do poprawki za dwa lata, chyba że wcześniej nadarzy się okazja….
Ale, jak już powiedziałem, najważniejszym była możliwość skorzystania z bezpośrednich porad mistrzów Denga, Su, Shu, Changa i innych oraz, rzecz jasna, z codziennego treningu pod okiem mistrza Ly oraz Marianne (jej niedawno wydaną książkę o naszej formie szabli będziemy tłumaczyli na polski jak tylko uporamy się z wydaniem książki mistrza Ly). Zaś sam Festiwal obfitował w liczne okazje, aby zobaczyć w akcji najlepszych, nie tylko w trakcie egzaminów, ale zwłaszcza pokazów.
Ponadto po raz pierwszy uczestniczyliśmy w Festiwalu i trenowaliśmy na Tajwanie tylko w pięć osób (zwykle jest nas przynajmniej dwudziestka) co z pewnością sprzyja efektywności nauczania i dzielenia się własną wiedzą. A co do naszej wiedzy, znacznie zwiększyły ją dyskusje z mistrzami w przerwach między treningami o taiji quan, historii różnych tradycyjnych stylów, ich kontekstu kulturowego i filozoficznego, biografii znanych mistrzów, itp.
W sumie, jak co dwa lata, była to podróż do źródła. I kolejny raz pokazała, że – jak mówi powiedzenie – idąc do źródła najczęściej płynie się pod prąd, ale czeka tam na nas czysta i niezmącona woda …
Pozdrawiam wszystkich z Singapuru – oby duch taiji nie opuścił mnie w konfrontacji z lawiną spraw do załatwienia, które spiętrzyły się w trakcie mojej nieobecności.
W każdym razie, do zobaczenia w Warszawie już za tydzień 🙂 J.
PS. Niektórzy z Was już wiedzą, co oznaczają w naszym stylu poziomy zaawansowania: taiji, biały, żółty, niebieski, czerwony i fioletowy. Innym wyjaśnię to w jednym z przyszłych blogów.
BRAVO!!!! Gratulacje!! Czekamy na bezpośrednią relację :))
Bezpośrednią, słowną relację 🙂
Dzięki, Kasiu 🙂 Oczywiście podzielę się z Wami wrażeniami, a jak Marzena obrobi materiał, który nakręciłem, zobaczycie fragmenty pokazów – jest od kogo się uczyć!
Gratulacje, gratulacje!!!!
Jest na co czekać, bo zaiste Janie jesteś nie tylko świetnym mistrzem, ale także fantastycznym gawędziarzem.
Rewelacyjne wiadomości !!!
Gratuluję !!!
W Twoim przypadku Mistrzu Janie, bynajmniej to się nie udało, to zostało osiągnięte systematyczną, codzienną pracą.
Aż się boję, gdy będziesz wywijał mieczem w Łazienkach, a ktoś z Nas popełni jakiś błąd w wykonywaniu formy, a Ty Drogi Nauczycielu oczywiście, bo jakże inaczej, to zauważysz :o).
Po powrocie Twoja technika władania mieczem, precyzja ruchu („cięcia”) i podzielność uwagi będą jeszcze na wyższym i potwierdzonym poziomie. Niewyobrażalne :o( :o) :o)
Bardzo czekamy na Twój powrót :o)
Dzięki za miłe słowa – mam nadzieję, że droga taijiquan jest dłuższa przede mną niż za mną 🙂 A im wiecej wywijam mieczem czy szablą, tym większym jestem pacyfistą – tak to paradoksalnie wpływa na nas praktyka tradycyjnych sztuk walki – nie masz się więc czego obawiać 🙂