Chińskie tortury – pierwszy krok w kierunku badań klinicznych?

Tytuł tego postu zapożyczyłem z nagłówka dwustronicowego artykułu, który przeczytałem we francuskim „Secrets de la médecine chinoise” („Sekrety medycyny chińskiej”) latem 2017 r. Ze względu na opisywane tam brutalne praktyki, a zwłaszcza na związaną z nimi dostępną w sieci i publikacjach ikonografię (w szczególności archiwalne zdjęcia z początku XX w.) wahałem się jak widać ładnych parę lat zanim w końcu zdecydowałem się – ze względu na profil odbiorców naszego blogu – na udostępnienie tłumaczenia tego artykułu, gdyż mówi on o ciekawym, jakkolwiek kontrowersyjnym, aspekcie historii Chin i tradycyjnej medycyny chińskiej. 

Oto tekst artykułu (tłumaczenie moje).

„Ciężkie kary muszą być stosowane za drobne przestępstwa, aby ludzie mogli sobie wyobrazić, co im grozi, jeśli popełnią poważne przestępstwo i nie będą już ośmielać się łamać prawa”. Idąc za przykładem tego zdania Li Si (280-208 p.n.e.), pod koniec stuleci wojen w okresie Walczących Królestw (453-222 p.n.e.), Chiny stworzyły niezwykle surowy i okrutny system sądowniczy. Do końca ery Mao Zedonga (1893-1976), jeśli wierzyć niektórym fotografiom, publiczne tortury były uzasadnione tym, aby odwieść ludzi od popełniania pewnych przestępstw i wykroczeń. Należy je również postrzegać jako środek odstraszający dla dysydentów, którzy sprzeciwiali się władzom, zarówno cesarskim, „republikańskim” w latach 1912-1949, jak i komunistycznym później. 

Należy zauważyć, że te tortury, publiczne lub nie, były ściśle kontrolowane, przynajmniej za czasów dynastycznych. Na przykład ściskanie kostek i stóp było zwykłym sposobem na skłonienie podejrzanych lub świadków przestępstw do przyznania się, ale dozwolone były tylko dwie próby, a ta technika przesłuchań była zabroniona dla osób poniżej 15 lub powyżej 70 roku życia. 

Najczęstszymi torturami były biczowanie lub publiczna chłosta. W obecności sędziego, za drobne kradzieże, regularnie stosowano drewniane obroże lub dyby, w których mogło siedzieć kilku skazanych i które mogły być noszone przez kilka miesięcy w miejscach publicznych. 

To właśnie za czasów dynastii Liao (907-1125), która panowała w północno-wschodnich Chinach, uregulowano najbardziej okrutne tortury, zarezerwowane dla najpoważniejszych przestępstw: przestępstw przeciwko cesarzowi, ojcobójstwa, propagowania tak zwanej „perwersyjnej” religii. Kara ta znana jest jako lingchi i czasami nazywana jest „torturą ośmiu noży”, „stu kawałków”, ” śmiercią w cierpieniu” lub „śmiercią tysiąca cięć”. Polegało to na zadawaniu ofierze cierpienia tak długo, jak to możliwe, przy jednoczesnym ranieniu jej różnymi nożami, aż do usunięcia części jej ciała (kończąc na głowie). 

Ofiara była przywiązana do słupa, przed którym kat pracował publicznie, używając ośmiu noży. Pierwszego używano do przecięcia piersi, drugiego do przecięcia bicepsów, trzeciego do przecięcia ud, czwartego i piątego do oderwania ramion od łokcia, a szóstego i siódmego do oderwania nóg od kolan. Ósmy nóż służył do odcinania głowy. Ta straszna kara śmierci została zniesiona dekretem cesarskim 24 kwietnia 1905 r. 

Inne chińskie tortury obejmowały ściąganie skóry, która była oddzielana od reszty ciała, od kręgosłupa poprzez kolejne warstwy, gotowanie, kastrację, wbijanie igieł pod paznokcie. 

Lekarze obserwowali lub kierowali tymi sesjami tortur w celu zbadania reakcji organizmu. Wykorzystując akupunkturę, korzystali z okazji, aby zweryfikować teorię meridianów. 

Wielu autorów wskazuje, że Chińczycy nie próbowali odkryć wnętrza ludzkiego ciała poprzez sekcję zwłok. Prawdą jest, że nigdzie w chińskiej literaturze medycznej nie ma żadnych relacji ani wyników badań sekcji zwłok. Argumentem powszechnie wysuwanym w celu wyjaśnienia tego było, że nie jest jasne, w jaki sposób badanie martwego ciała może umożliwić nam poprawę naszej wiedzy na temat tego, co dzieje się wewnątrz żywego ciała. 

W takim razie, w jaki sposób Chińczycy rozwinęli tak dokładną wiedzę na temat anatomii i fizjologii ludzkiej? W jaki sposób byli w stanie opracować zabiegi akupunktury zdolne do działania na funkcje narządu poprzez punkt znajdujący się w precyzyjnie określonym obszarze ciała? 

Skutki aborcji lub przesunięcia płodu są namacalne i widoczne, ale w jaki sposób byli w stanie rozproszyć, zharmonizować lub tonizować strukturę Organy – Wnętrzności? 

Odpowiedź niewątpliwie leży w fakcie, że lekarze brali czynny udział w sesjach tortur skazanych na śmierć. Zapewniali, że kat mógł pracować tak wydajnie, jak to tylko możliwe. Stosowanie akupunktury i narkotyków, w szczególności opium, oznaczało, że tortury mogły trwać kilka dni, podczas gdy mogły zabić w ciągu kilku minut. 

Dlatego w Chinach nie przeprowadzano sekcji zwłok. Nie było takiej potrzeby, ponieważ lekarze mogli asystować i organizować sekcje żywych ludzi, co pozwalało im potwierdzać wszystkie swoje teorie medyczne in vivo. 

W ten sposób, od IV wieku p.n.e. do dziś, chińska nauka medyczna, wywodząca się z sekcji żywych istot, umożliwiła w końcu, wraz z dietetyką, masażem, Qigongiem, akupunkturą i farmakopeą, stworzenie spójnej całości w służbie naszego dobrego samopoczucia i zdrowia. 

Praktyki te mogą nas oczywiście szokować, ale nie możemy zapominać, że na Zachodzie wciąż mówimy o badaniach klinicznych, aby powiedzieć, że testy są przeprowadzane na ludziach. Innymi słowy, pomijając przemoc, mężczyźni i kobiety są nadal wykorzystywani jako króliki doświadczalne przez przemysł farmaceutyczny. Jedyna różnica polega na tym, że dziś nie są już zmuszani…, ale godzą się dobrowolnie.” 

Tyle artykuł.

Tu od razu muszę podkreślić, że nawet moja ograniczona wiedza w zakresie historii Chin i rozwoju tradycyjnej medycyny chińskiej, nie pozwala mi zgodzić się ze wszystkimi stwierdzeniami tego artykułu, którego niewielka objętość nie umożliwiała oczywiście autorowi na przedstawienie ich najważniejszych „za i przeciw”. Niemniej artykuł porusza interesujący temat, który bardzo rzadko jest nawet wzmiankowany w najobszerniejszych kompendiach na temat medycyny chińskiej.

Istnieje szereg ciekawych prac historyków na temat samego lingchi. Powyższy artykuł skłonił mnie do przeczytania 300.stronicowej książki „Death by a Thousand Cuts” („Śmierć poprzez tysiąc cięć”), autorstwa Timothy Brook, Jérôme Bourgon i Gregory Blue, wydaną przez Harward University Press w 2008 r. – polecam. Oczywiście i w Internecie znaleźć można sporo materiałów źródłowych i wyważonych analiz na ten temat. 

Jak już pisałem na wstępie, istnieją też archiwalne fotografie przedstawiające lingchi, także w Internecie. Szereg z nich miałem okazję oglądać w oryginale we francuskim Muzeum Nicéphore Niépce, nazwanym tak na cześć jednego z pionierów fotografii. Nie są one dla ludzi o słabych nerwach i chyba w każdym, kto je zobaczył, pozostają na długo w pamięci, zmuszając do ogólniejszej refleksji, nie tylko historycznej, ale niestety jak najbardziej aktualnej, w obliczu okrucieństw, zgotowanym ludziom przez ludzi, o których wiadomości z bliższego i dalszego świata docierają do nas każdego dnia….

W tych szczególnych dniach przełomu października i listopada, na myśl przychodzą tu słowa tzw. „modlitwy o pogodę ducha”:

Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Zmieniajmy zatem to, co możemy … i powinniśmy!

Jan Gliński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *